Witam was czytelnicy tego skromnego bloga. Mamy dziś 4 listopada i jakoś jestem zakłopotany. Czuję się jakbym wypadł z statku kosmicznego i "wylądowałem" z wielkim hukiem na marsie. Wstaję i pytam siebie "co ja tu robię?". Nikt nie odpowiada, ja samemu też nie znam na to opdowiedzi. Rozglądam się na prawo i lewo - pustka. Nie ma żadnej żywej duszy. Jest obawa przed czymś. Hmm...przed czym??
Tak właśnie się czuję. Mam jakiś mały "mix" w głowie. Myśli krążą po całym organizmie niczym stado pszczół. Jest ich pełno i wszystkie mają coś do powiedzenia. Nie mam czasu aby wysłuchać i zrozumieć każdej z nich. Być może to błąd? Powinienem poświęcić sobie więcej czasu? Co powinienem uczynić, aby wszystko powróciło do normy?
Takie pytania ostatnio mnie dręczą. Zakłopotanie wybija z rytmu. "Nie zawsze jest kolorowo", "nie zawsze święci słońce" jak to mówią. Trzeba coś z tym zrobić. Gdy system złapie jakiegoś wirusa to najczęściej usuwamy bakterię, a jak nie to potrzebny jest format systemu - może takie rozwiązanie trzeba zastosować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz