niedziela, 30 maja 2010

Wyjazd z przygodami

Wyjazd do Liberca już planowałem od dłuższego czasu. Na początku było więcej chętnych, miał być zorganizowany autokar, ale niestety to nie doszło do skutku. W końcu pojechaliśmy w trójkę i dwie osoby towarzyszące. Już na początku mieliśmy bardzo ciekawą przygodę z samochodem. Rano mówię pojadę na myjnię - no to wsiadam do samochodu, odpalam i ... mi zgasł. Nie idzie odpalić - no to na hol i do mechanika. Wyobraźcie sobie, okazało się, że pasek rozrządu "poszedł". A to, że mieliśmy jechać moim samochodem - to już tego nie będę dodawać. Szybkie i konkretne telefony do osób z samochodami (sprawnymi). Na początku odpowiedzi: "sorry, ale dziś potrzebuję", "mogę Ci dać, ale nie wiem jak daleko nim zajedziesz" itp. No i w końcu Ewka wzięła swój samochód.

No to na uczelnie szybko na rytmikę i taniec. Zatańczyliśmy Poloneza, Walca, i Chache. Do samochodu i do Liberca. Droga nam bardzo szybko zeszła. Dotarliśmy na miejsce na 21 tak jak planowaliśmy. Czesi już na nas czekali. Przyjęli nas bardzo dobrze. Mieliśmy zapewniony nocleg, śniadanie, no i start na zawodach. Po zakwaterowaniu poszliśmy na "piwo? bear?". Jednak był soczek. Pogadaliśmy sobie po polsko - czesku, znaleźliśmy wspólny język z Tomaszem i Lucją. (Czeskimi sportowcami). To była komunikacja na migi, na domysły, mieszanka kilku języków. Ogółem było fajnie. Wypiliśmy nasze specjały i powrót do pokoju.

Czas zawodów.
Rano pobudka o 7:15, ale wstaliśmy o 7:30. Szybko na wagę, śniadanko, i na salę. Taping, rozgrzewka i oczekiwanie na walki. Pierwsza walka - wolny los, czekam na Usenov'a z KGZ (Kirgistanu) albo Czecha. Dostałem Usenova. Wyrównana walka, lecz bardzo kontrowersyjna. Jednak wygrał mój oponent na yuko, posadził  mnie na tyłku. Kolejna walka z czechem, bardzo efektownie i szybko wygrałem na Osoto gari, Następny fight toczyłem z reprezentantem Słowacji Soską. Szybki Ippon - w tej walce kończącą techniką okazała się uchi mata.  Finał repasaży z Czechem o głowę wyższym, kończyny dłuższe - ogólnie warunki fizyczne korzystniejsze. W połowie walki rzuciłem na yuko i tak się zakończyła ta walka. Walka o brąz - bardzo intensywna, ale krótka. Dosłownie trwała kilka sekund, dałem się złapać w trzymanie - a do wyjścia z niego zabrakło dosłownie 1cm. 
I tak otarłem się o medal. Ewka zdobyła 1 miejsce, Baśka na 2 miejscu się uplasowała. Z takim dorobkiem wracamy z Liberca. 

Po dekoracji do samochodu w poszukiwaniu jadłodajni. Zakosztowaliśmy japońskiej restauracji. Każdy zamówił sobie jakieś danie. Pycha, starałem się jeść pałeczkami, ale zabrakło mi cierpliwości. Po obiedzie, szybkie zakupy i powrót do domu. Bezpiecznie zajechaliśmy i rozstaliśmy się w dobrych humorach. 

Dziewczyny zebrały medale, a ja kolejne doświadczenie. Trzeba wyciągnąć wnioski i walczyć dalej. Pozdrawiam.

Brak komentarzy: