wtorek, 19 października 2010

Zwykłe dziękuję to za mało...

No to zacznę od tego, że pochwalę się moim srebrnym medalem z Mistrzostw Polski Młodzieży. Jest on dla mnie o tyle ważny mój ostatni medal z Mistrzostw Polski zdobyłem cztery lata temu - był to wtedy brązowy krążek. Najważniejsze jest jednak to, że po przebyciu ciężkiej choroby która wykończyła mój organizm do zera zdołałem wejść znowu na wysoki poziom. Jestem z siebie dumny i dziękuje wszystkim tym którzy byli przy mnie przez cały okres w którym było mi naprawdę ciężko.

Dziękuję przede wszystkim rodzicom, bo włożyli w to, abym nie załamał się chyba najwięcej. Za to im dziękuję. Ania i Adam też wiele włożyli w to, aby rak mnie pokonał. Serdecznie chciałbym podziękować Marioli, która poświęciła bardzo dużo czasu i włożyła wiele wysiłku abym czuł się świetnie podczas tej wstrętnej choroby. Dziękuję również całej mojej rodzinie która mnie wspierała. Przyjaciołom, znajomym i wszystkim tym którzy we mnie wierzyli. Zwykłe dziękuję to za mało, powinienem wam oddać wszystko co mam i jeszcze więcej  - bo to dzięki wam jestem - tym kim jestem. 

Stoczyłem mocne boje. Jednak najwięcej "radochy" przyniósł mi półfinałowy pojedynek z Patrykiem z Wrocławia którego udało mi się rzucić na Ouchi gari - szkoda tylko, że kosztem Patryka któremu odnowiła się kontuzja. Pojedynek finałowy z "Kurkiem" z Warszawy był bardzo wyczerpujący - chociaż chęć zwycięstwa pozwalała mi nie odczuwać bólu i zmęczenia. Pojedynek trwał całe pięć minut - ataki okazały się bez skuteczne. Każdy z nas czekał na błąd, który mógł wykorzystać. Po regulaminowym czasie jest dogrywka która trwa 3 minuty. Były to bardzo trudne sekundy. Każdy z nas dawał z siebie wszystko. Nikt nie chciał przegrać. Walka zakończyła się z wynikiem zerowym i każdy z nas miał po jednym "shido" - kara. O zwycięstwie musieli zadecydować sędziowie. Cisza w mojej głowie, głośno na sali. Kibicie krzyczą "niebieski", z drugiej strony słychać "biały". Wiecie co wtedy myślałem - nic. Werdykt był taki, że sędziowie wskazali na "Niebieskiego" - Piotrka. Podaliśmy sobie dłonie i uściskaliśmy się jak dobrzy kumple. Na macie nie ma przyjaciół, są tylko przeciwnicy do których musisz odnieść się z szacunkiem. Natomiast po walce Twój największy wróg na macie, staje się Twoim najlepszym przyjacielem. 

Poznań jest dla mnie szczęśliwym miastem, bo w 2006 roku zdobył tytuł Mistrza Polski wygrywając właśnie z Piotrkiem w finale - wygrałem przed czasem. Można powiedzieć, że powtórzył się finał sprzed lat, tylko z innym skutkiem. 

Siostra poleciała dzisiaj na Mistrzostwa Świata Juniorów do Maroka. Trzymamy mocno kciuki - wszyscy. Ja pakuję swoje "manele" i w piątek wyruszam na podbój Serbii. Będę walczył na matach w Belgradzie - również trzymajcie kciuki. 

"Zawsze z tarczą, nigdy na tarczy"
Pozdrawiam


Brak komentarzy: